poniedziałek, 2 marca 2015

Przypadki beznadziejne

Słowem wstępu, mam nadzieję, że dobrze przeżyliście weekend, razem z Panem Bogiem, na medytacji i modlitwie. Dla mnie weekend i rekolekcje były bardzo owocne. Jednak nie jestem tutaj po to, by dzielić się świadectwem, może na nie przyjdzie kiedyś czas. Skupmy się więc na Słowie.

Jest poniedziałek 02.03.2015r.

Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg. św. Łukasza (Łk 6, 36-38)

"Bądźcie miłosierny, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie."

Na dobrą sprawę można by każde zdanie rozpatrywać tutaj uważnie i oddzielnie, bo każde w inny sposób będzie do kogoś mówiło. To co mnie tutaj dotyka niekoniecznie musi dotykać Ciebie, bo każdy z nas jest inny i właśnie takimi Bóg nas chce. Nie mamy być tacy sami, do każdego z nas Jezus chce dotrzeć indywidualną drogą do serca. Nie mamy iść po stereotypowych ścieżkach, naszym zadaniem jest poznać Boga twarzą w twarz. Nie mamy Go spotykać gdzieś tam, tak jak wszyscy. On chce dzisiaj przyjść do Ciebie, indywidualnie, tylko w Twoim sercu, żeby nikt Go nie zobaczył w sposób jaki Ty to zrobisz. Pierwsza rzecz, dostrzeż, że On przychodzi dzisiaj do Ciebie, może w chwili gdy to czytasz a może za godzinę, a może jak będziesz robić kolację, albo kawę, albo jak będziesz siedzieć ze znajomymi a może kłócić się z rodzicem, albo żoną czy mężem. Po prostu zobacz, wyobraź sobie, może podczas zasypiania. Pewnie dla niektórych wyda się to dziwne, ale wyobraź sobie dzisiaj przy zasypianiu, że On się nad Tobą pochyla, że całuje Cię w czoło na dobranoc i ze siedzi przy Tobie, tuli Cię do snu, czeka aż zaśniesz. Spróbuj obudzić w sobie takie intymne pragnienie Boga, że On po prostu przy Tobie siedzi, jak osoba, którą kochasz najbardziej na świecie. Tylko Ty i On właśnie dzisiaj. I jeżeli wyobraziłeś lub wyobraziłaś to sobie właśnie teraz, właśnie w tej chwili to wyłącz tą stronę i idź z Nim posiedzieć, tylko z Nim, w takiej bliskości i intymności. Olej mnie i to co tu jeszcze napiszę, idź do Niego, bo ma dla Ciebie konkretne zadanie dzisiaj i konkretne doświadczenie.
(...)
A teraz do tych co jednak zostali...
Bóg w tej Ewangelii daje nam bardzo konkretne Słowa, konkretne wskazówki co mamy robić. I zobacz, że w Wielkim Poście dużo jest takich słów, które każą nam po prostu coś robić. Nie jakieś tam pitu-pitu ale coś konkretnego. Tak samo tutaj. Chciałabym, żebyśmy w tym Słowie skupili się na dwóch rzeczach: na Bogu i na innych ludziach. Pewnie, że najchętniej byśmy wszyscy postawili sobie tutaj mianownik JA, ale ktoś mądry mi powiedział, że w nas jest mnóstwo słowa na "p". I trzeba z nią (to słowo to pycha, nie? Hehe.) walczyć i to czasami tak mega na siłę, po prostu się zmuszać do tego, żeby walczyć. Jak nachodzi Cię pycha, przykładem: "o, ona ładniej śpiewa, to ja nie będę już śpiewać bo przy niej nie mam szans i w ogóle fuj" - to wtedy jedziemy na siłę - śpiewaj, właśnie dlatego że tak myślisz, zmuszaj się do czegoś. Spróbuj odnaleźć w tym radość, a w końcu pycha się wycofa. Tak samo jest tutaj. Czytając to Słowo zobacz innych. Nie patrz na to że: "O! Ja mam być miłosierny, JA mam nie sądzić, JA mam nie potępiać, JA mam odpuszczać, JA mam dawać...". Spróbuj spojrzeć na to tak, że są ludzie, którzy potrzebują tego że masz właśnie taki czy taka być. To pierwsza sprawa. Bo mamy w medytacji zrobić konkretną robotę więc teraz pomyśl sobie tak, czy jest w Twoim życiu ktoś kogo osądziłeś / osądziłaś, potępiłeś / potępiłaś, ktoś komu nie odpuściłeś czy nie odpuściłaś, ciągle wypominasz.. Jeżeli tak, to pomódl się za tego kogoś dzisiaj, proś, żeby Duch nie przyszedł do Ciebie (choć do Ciebie też) ale do tej osoby, żeby nie skupiać się na sobie. Bo Pan tutaj wyraźnie mówi jak mamy postępować względem innych i czego sie trzymać, wszystko do nas wróci, całe dobro i całe zło jakie wyrządziliśmy drugiemu. Na Sądzie będziemy sądzeni z miłości. Dlatego rozdawajmy ją na prawo i lewo, nawet tym, którym pozornie się to nie należy, bo im należy się bardziej niż tym, którym myślimy że się należy. Są bowiem ludzie,  którzy nigdy nie doświadczyli miłości Boga, są za ślepi żeby ją zobaczyć i może właśnie przez Ciebie On chce dotrzeć do nich. Okaż miłość a ona wróci do Ciebie ze zdwojoną siłą. Wszystko do nas wraca a chyba lepiej, żeby wracało tylko to co dobre, prawda? Bo w końcu nikt z nas nie chce zła w swoim życiu.
A druga sprawa zobaczmy dzisiaj w tej Ewangelii Boga, bo wprawdzie jest o Nim tutaj tylko krótka wzmianka na początku, a jednak tak niezwykle istotna. Skupiamy się bowiem tutaj na naszych czynach wobec drugiego, a trzeba też zobaczyć, że samemu nie jesteśmy w stanie stworzyć sobie wzoru do naśladowania, nie umiemy iść za kimś i naśladować kogoś wyimaginowanego. Że powiemy sobie: "to i to jest dobre więc ja to będę robić", nie. Mamy iść za kimś bardzo konkretnym. Za Jezusem. On jest MIŁOSIERNY więc my bądźmy tak jak On. Nie tak tylko trochę, ale dosłownie tak jak On. Najfajniej mi się tutaj kojarzy obraz z przypowieści o synu marnotrawnym. Tam idealnie pokazane jest miłosierdzie Boga. Bo ten syn był totalnie przypadkiem straconym, nie zasługującym na zbawienie, na nic dobrego bo zachował się jak wielki pacan i powinien być na zawsze usunięty z życia rodzinnego i w ogóle jakiegokolwiek. A Bóg tutaj pokazuje, że jest tak miłosierny, że zawsze przyjmie Cię z otwartymi ramionami. A czy Ty tak potrafisz? Przyjąć z otwartymi ramionami kogoś kto tak mega Cię zranił? Kogoś kto wypiął się na Ciebie a potem jak mu znowu nie wyszło to przychodzi jak pies i skamle o litość? ... No właśnie..
A zobacz, że Bóg konkretnie pokazuje, że zawsze przyjmie kogoś, kto tak bardzo Go zranił, odszedł. On patrzy na to jakim wracasz do Niego, a nie w jakim stanie odszedłeś/odeszłaś. Może jest w Twoim życiu ktoś, kto jest takim beznadziejnym przypadkiem jak syn marnotrawny a może ty sam taki jesteś. Pamiętaj, że Bóg najbardziej lubi przypadki beznadziejne, takim którym już nikt nie daje szansy na poprawę. On zawsze czeka z otwartymi ramionami.
Dlatego, zadanie na dziś: Zobaczyć wokół siebie przypadki beznadziejne i otworzyć na nich ramiona. Albo chociaż się za nich pomodlić. A jeżeli Ty jesteś takim beznadziejnym przypadkiem - to Wielki Post jest właśnie po to, żeby wrócić do Ojca. Więc wstawaj i wracaj, nie bój się, On Cię przyjmie. Bo lubi przypadki beznadziejne.

PAX!