niedziela, 8 marca 2015

CUDA

Dzisiaj będzie troszkę inaczej. Oczywiście tekst rozważań do dzisiejszej Ewangelii pojawi się, ale później. Teraz chciałabym się z wami podzielić czymś innym.
Otóż wstałam dzisiaj i pierwsze o czym pomyślałam to było zrobienie wpisu na temat niedzielnej Ewangelii. Wzięłam więc do rąk Pismo Święte i odnalazłam dzisiejszy fragment. Jednak wcale go nie przeczytałam, co zrobię później i podzielę się refleksją.. Jednak teraz dotknęło mnie coś zupełnie innego. Jako, że jest to dość znany fragment, który znajduje się tuż po weselu w Kanie nigdy nie patrzyłam na to co znajduje się tuż po nim. A dzisiaj Bóg rzucił moje oczy właśnie na ten fragment, który tak mnie sobą zaintrygował, że przeczytałam wiele komentarzy biblistów na jego temat a i tak mam w sobie pewien niedosyt. Czuję, że posiedzę nad nim trochę, sama nie wiem dlaczego ogarnęło mnie takie nagłe pragnienie tych słów, które są tam. Ale może trochę się wyjaśni za chwilę.
Ten fragment to Ewangelia wg. św. Jana, rozdział 2, wersy od 23 do 25. Tuż po oczyszczeniu świątyni. Przeczytajcie.

"23 Kiedy zaś przebywał w Jerozolimie w czasie Paschy, w dniu świątecznym, wielu uwierzyło w imię Jego, widząc znaki, które czynił. 24 Jezus natomiast nie zwierzał się im, bo wszystkich znał i nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. 25 Sam bowiem wiedział, co w człowieku się kryje".

Krótki fragmencik, zaledwie 3 wersety, ale zajął moją głowę na długi czas.
W rozważaniach rozbiję się na 3 części. Zanalizuję każdy werset oddzielnie, może to mi pomoże w odkryciu o co tak naprawdę chodzi a i Tobie w jak najlepszym zrozumieniu tego co próbuję napisać.

Werset 23 mówi nam o tym, że wielu uwierzyło w znaki jakie czynił Jezus, i jasne, że pewnie jest tu mowa o tym, że dzięki weselu w Kanie, oczyszczeniu świątyni a także wielu innych znakach jakich nie opisano w Piśmie Jezus pozyskał szerokie grono uczniów i tych, którzy chcieli iść za nim, ale mi mówi ten fragment dosłownie o tym co widzę dookoła i o wszystkich ludziach, chrześcijanach, których widzę i spotykam, a nawet tych z którymi obcuję na co dzień albo z którymi jestem bardzo blisko. Często też widzę to u siebie. Mamy tendencję do wiary w znaki. Obserwuję to, teraz szczególnie, że zaczynamy tak mega wierzyć w Jezusa jak widzimy znaki, jak On nas dotyka w taki czy inny sposób, różnymi cudownymi rzeczami. Wyjątkowe rekolekcje, Słowo które nas strzeliło jak piorun, dary Ducha, przeszywające ciepło, niesamowity kapłan, który otworzył nasze oczy... I wiele innych to są znaki, którym zawsze właściwie dajemy się porwać. I to bardzo dobrze! Bo jeżeli pochodzą one od Boga to znaczy że ma konkretny cel w doświadczaniu nas w taki sposób. I wtedy oczywiście budzą się w nas wielkie zapewnienia i deklaracje, że Bóg jest, że idę Go głosić, że jest ze mną, że mnie kocha i w ogóle jest taki fantastyczny, że nie mam żadnych wątpliwości w wierze i jest tak przecudownie. Oh, Bóg jest bo tak mnie dotknął i pozwolił się doświadczyć!
Tylko że właśnie w tym momencie przechodzimy do wersetu 24. "Jezus natomiast nie zwierzał się im, bo wszystkich znał i nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku". Po poczytaniu wielu komentarzy i wyjaśnień w zahaczeniu o hebrajskie tłumaczenia dowiedziałam się, że tamten fragment znaczy dokładnie: "Nie wierzył ich zapewnieniom o wierze w Niego ponieważ ta opierała się na znakach" (bez głębszej refleksji na co wskazuje użyty tam czasownik "theoreo"). I wtedy właśnie pojawia się w mojej głowie pewne myślenie. Że my wszyscy bazujemy na znakach, poszukujemy wszelkich cudowności a zapominamy o prawdziwej istocie wiary. Prawdziwa wiara to nie są znaki, to nie są wielkie i spektakularne cuda (chociaż też) ale to jest tylko kawałek wiary i jeżeli takie doświadczenia są bazą naszej miłości do Boga to co będzie jak przyjdą tzw. dni posuchy? Jak nie będziemy czuli Boga w żadnym kawałku naszego życia? Wtedy przyjdzie bunt, zwątpienie, grzech, niewiara. Właśnie dlatego, że to, co nazywamy wiarą w Boga, ale bazowaną na takich cudownych doświadczeniach, jest płytkie jak kałuża i to taka wysychająca. Prawdziwa wiara to przyjęcie Jezusa całym sercem. Deklaracje i chwilowe uniesienia nie mają nic wspólnego z życiem. Zobacz bowiem fakt, że wielu z tych, którzy deklarowali Jezusowi swoją wiarę i wierność w trakcie Jego procesu, męki i w końcu haniebnej śmierci albo uciekli albo co gorsza, wzięli udział w spisku przeciwko Jezusowi. Jeżeli opieramy się tylko i wyłącznie na znakach jakie dostajemy to, na miłość Boską, i mówię to z całą odpowiedzialnością, NIE WIERZYSZ W BOGA! Wiara ma polegać na tym, że nawet jak totalnie przestaniesz czuć Jego obecność to nie zwątpisz, że dla Ciebie cudowności są tylko naturalnym "dodatkiem" to tego Kim jest Jezus. Wiara rodzi się ze słuchania a więc żeby wierzyć musisz słuchać Jego słów. Nawet niekiedy sucha medytacja Pisma wyda z czasem większy plon niż coś niezwykłego co się stało. A traktując i odczytując to dosłownie tak jak jest w Tysiąclatce, że Jezus "nie zwierzał się"... Zobacz że my kiedy się komuś zwierzamy to opowiadamy mu najważniejszą, najgłębszą i najistotniejszą część siebie, coś co jest dla nas mega ważne i robimy to tylko przed tym komu strasznie ufamy. I skoro Jezus się nie zwierza, podstaw tutaj siebie za wspólny mianownik. Jeżeli nie słuchasz, nie czytasz Jego słów i nauki to On się Tobie nie zwierza, nie wchodzicie w bliską, intymną, przyjacielską, braterską relację, bo On nie ufa (w przenośni oczywiście) Tobie na tyle, żeby powierzyć Ci swoje najbardziej intymne sprawy i szczegóły z życia. Dlatego nie ufa ponieważ widzisz w Nim tylko tego, który czyni znaki i jest Bogiem a Twoja wiara jest płytka jak kałuża. My nigdy nie zwierzymy się komuś (chyba że jesteśmy głupcami) kogo nie znamy, kogo oceniliśmy po jednym spektakularnym wydarzeniu. Odważysz się opowiedzieć komuś takiemu o swoim życiu? Bo ja nie...
Jest napisane, że Jezus nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. Ja odczytuję to tak, że On wcale nie potrzebuje tego, żebyśmy mówili nie wiadomo jakie świadectwa i żeby nasze słowa poruszały wszystkich, On potrzebuje nas! Naszej wiary, tej prawdziwej, opartej na Jego zwierzeniach, Jego Słowie. Bazą wiary jest tutaj, jak wrócimy do wersetu 22: "Gdy więc zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus". Bazą naszej wiary jest zmartwychwstanie, przypomnienie tutaj oznacza dosłownie "postawienie zdarzenia w nowej perspektywie" czyli postawienie go w perspektywie zmartwychwstania. Nie możemy polegać na znakach, bo taka wiara zawsze będzie martwa i Jezus wcale Ci się nie będzie zwierzał, bo On wszystkich zna, tak jak jest powiedziane w wersecie 23. Słowo "znał" w oryginale słowo "ginosko" znaczy nie tyle znajomość na poziomie intelektualnym, czyli to co możemy poznać i zobaczyć w sensie fizycznym, jak te wszystkie znaki ale określa wejście w głęboką, osobową i intymną relację. Jezus chce Cię ZNAĆ. Właśnie w taki sposób. Dlatego przymocuj swoją wiarę do fundamentów, żeby znaki mogły być ale żeby równie dobrze mogło ich nie być.
Czyli: REFLEKSJA NAD PISMEM ŚW. + NAUCZANIE JEZUSA + ZMARTWYCHWSTANIE = FUNDAMENT

Ostatni, 24 werset, mówi nam o tym, że Jezus wie co się w człowieku kryje. I tutaj nie potrzeba wielu słów. On po prostu zna nas od początku do końca, miliard razy lepiej niż my sami siebie znamy. On przenika naszą duszę wzdłuż i wszerz i wie co się stanie zanim my nawet o tym pomyślimy. Zna nasze pragnienia i miłości i słabości. Widzi wszystkie grzechy i wątpliwości. Przed Nim nigdy się nie ukryjesz.
Stań dzisiaj w prawdzie przed Bogiem, uświadom sobie że On cię widzi, że jest cały czas i stoi i patrzy nawet wtedy gdy myślisz, że nikt nie widzi i to co robisz będzie Twoją tajemnicą W takiej chwili uświadom sobie, ze On jest i cały czas obserwuje.
I nie pozwól, żeby Twoja wiara była płytka, oparta na uczuciach, bo uczucia to jeden z wagonów naszego pociągu do Nieba, ale wagon nie pociągnie pociągu ;) Od tego jest lokomotywa - Słowo Boże. Dlatego uwierz mi, oddzielanie się od medytacji Pisma, od czystej formacji duchowej i bazowanie na doświadczeniach nigdy nie sprawi, że będziesz chrześcijaninem.
Pozwól Jezusowi Ci uwierzyć, w Twoje zapewnienia, pokaż Mu, że może się Tobie zwierzyć.

PAX!